Poranki mają w sobie coś wyjątkowego. Uwielbiam ten moment, kiedy dzień dopiero się zaczyna, kawa parzy palce przez filiżankę, a w powietrzu czuć spokój, który jeszcze nie został przerwany codziennym pośpiechem. To właśnie wtedy najchętniej zapraszam przyjaciół do siebie. Spotykamy się nie po to, by „zaliczyć” śniadanie, ale by się zatrzymać, porozmawiać, pośmiać się i celebrować chwilę. Dla mnie to jedna z najpiękniejszych form dbania o siebie – dawanie sobie i innym czasu, który nie jest „przy okazji”.

Najczęściej odwiedza mnie moja przyjaciółka – cudowna kobieta i wspaniała fotografka, autorka wielu moich ulubionych zdjęć empic_magda_turowska. Te spotkania stały się naszym rytuałem. Zanim jeszcze wyciągnie aparat, spędzamy co najmniej godzinę przy stole, rozmawiając o wszystkim i o niczym – o pracy, o marzeniach, o tym, co nas wkurza, ale też o tym, co nas cieszy. Czasem wystarczy kubek dobrej kawy i proste śniadanie, by poczuć, że życie ma smak.
Właśnie przy takich porankach najczęściej podaję coś, co kocham – jajka po turecku w mojej własnej, lekko zmodyfikowanej wersji. To danie jest szybkie, proste i niezwykle efektowne. I co najważniejsze – daje ogromne pole do kreatywności.
Moje jajka po turecku – proste, ale wyjątkowe
Uwielbiam przepisy, które nie wymagają wielkich przygotowań, a robią wrażenie i smakują tak, że wszyscy proszą o dokładkę. Moja wersja jajek po turecku jest właśnie taka.
Składniki na 1 porcję:
2–3 duże łyżki gęstego jogurtu greckiego
2–3 ząbki czosnku (wyciśnięte)
sól, pieprz do smaku
szczypta przyprawy garam masala
2 jajka
odrobina octu (do wody)
kilka plastrów wędzonego łososia
pół dojrzałego awokado
garść pomidorków cherry
mieszanka pestek (dynia, słonecznik, sezam – co lubicie)
świeży szczypiorek lub mięta (kolendra też świetnie pasuje!)
płatki chili
Przygotowanie:
Jogurt: Na talerzu rozprowadzam 2–3 łyżki jogurtu greckiego, doprawiam go solą, pieprzem, wyciśniętym czosnkiem i garam masala. Dzięki temu nabiera niezwykłej głębi smaku.
Jajka: W garnku zagotowuję wodę, dodaję trochę octu i robię łyżką wir. Wbijam jajko i gotuję krótko, aż białko się zetnie, a żółtko pozostanie płynne. Powtarzam z drugim jajkiem.
Układanie: Na jogurcie lądują jajka, potem plastry wędzonego łososia, kawałki awokado i pomidorki cherry.
Wykończenie: Posypuję wszystko mieszanką pestek, świeżym szczypiorkiem lub miętą i koniecznie dodaję płatki chili – to moja „wisienka na torcie”.
Brzmi skomplikowanie? Nic bardziej mylnego. Całość przygotowuję w kilkanaście minut. A efekt? Talerz, który wygląda jak z najlepszej kawiarni i smakuje tak, że ciężko powstrzymać się przed dokładką.
Dlaczego to danie jest dla mnie wyjątkowe?
Bo nie chodzi w nim tylko o jedzenie. Chodzi o atmosferę. O to, że przy tym śniadaniu siedzimy z przyjaciółką długo, bez pośpiechu. Że rozmawiamy o tym, co ważne, ale też o błahostkach, które nas rozbawiają. Że te spotkania przypominają mi, że w życiu chodzi o coś więcej niż ciągłe „muszę”.
Dla mnie gotowanie i dzielenie się posiłkiem to forma okazywania uczuć. Wkładam w to serce, bo wiem, że jedzenie potrafi łączyć ludzi. To trochę jak zdjęcia, które robi moja przyjaciółka – zatrzymuje w kadrze piękne chwile. Ja robię to smakiem.
I choć mogłabym zjeść te jajka sama, to dopiero kiedy podzielę się nimi z kimś, kto jest dla mnie ważny, mają pełnię smaku.
Na koniec…
Chciałabym, żeby ten przepis stał się dla Was inspiracją. Nie tylko kulinarną. Może też do tego, żeby zadzwonić do przyjaciółki, zaprosić ją na śniadanie, pogadać bez pośpiechu i celebrować zwykły poranek. Bo takie momenty naprawdę mają znaczenie.
Smacznego – i pięknych poranków pełnych radości!
