Sukces ma wiele twarzy. Dla jednych to powód do dumy, dla innych – ciężar, który chcą z siebie zrzucić. Tak właśnie zdaje się wyglądać historia ekranizacji „365 dni”, która mimo miażdżących recenzji krytyków zdobyła ogromną popularność w Polsce i za granicą. Jednak nie każda z osób zaangażowanych w ten projekt chce być z nim dziś utożsamiana. A Blanka Lipińska nie zamierza milczeć.
Od bestselleru do globalnego fenomenu
Ekranizacja powieści Blanki Lipińskiej od samego początku wzbudzała kontrowersje. Choć „365 dni” nie zyskało aprobaty recenzentów, to trafiło do milionów odbiorców – zarówno w Polsce, jak i na świecie. Film oglądały m.in. siostry Kardashian, a jego popularność na platformach streamingowych przekroczyła wszelkie oczekiwania. Dla niektórych aktorów był to debiut, dla innych – szansa na dotarcie do międzynarodowej widowni. Dziś jednak część z nich zdaje się wypierać udział w tej produkcji.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Mam 50+ i chcę pracować – ale czy ktoś mnie jeszcze potrzebuje?
Publiczne odcinanie się i gorzkie komentarze
Jednym z najmocniejszych głosów w tej sprawie była wypowiedź Ewy Kasprzyk, która nazwała film „gniotem”. Jeszcze dalej poszła Anna-Maria Sieklucka, odgrywająca główną rolę żeńską. W rozmowie z „Wprost” otwarcie skrytykowała fabułę filmu, wskazując na szkodliwe schematy: „To produkcja ukazująca patriarchalną, przemocową relację, męsko-damską, w której kobieta jest zależna, poddana i zniewolona”.
To słowa, które wywołały poruszenie nie tylko wśród fanów, ale także u samej autorki powieści.
Lipińska nie zamierza siedzieć cicho
W odpowiedzi na komentarze aktorek, Blanka Lipińska zdecydowała się zająć stanowisko – i jak zwykle, zrobiła to bez owijania w bawełnę. W wywiadzie z Polsatem mówiła wprost: „Osobiście wisi mi to kilogramem kitu, co mówi ona, co mówi pani Ewa Kasprzyk”. Dodała również, że nie rozumie potrzeby „taplania się w żalu, niechęci, poczuciu zaszufladkowania”.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Twoje dziecko pod ostrzałem słów – jak rozpoznać, że jest ofiarą hejtu
Pisarka przywołała przykład Dakoty Johnson, odtwórczyni roli Anastazji w ekranizacji „Pięćdziesięciu twarzy Greya”, która – mimo kontrowersji – nigdy nie odcięła się od tej roli. W opinii Lipińskiej Anna-Maria Sieklucka, choć dziś dystansuje się od „365 dni”, zawdzięcza tej produkcji największy sukces w swojej dotychczasowej karierze.
Medycyna estetyczna bez tajemnic
Lipińska, znana ze swojej bezpośredniości, równie szczerze opowiada o swoim wyglądzie. W przeciwieństwie do wielu znanych osób, które wolą ukrywać zabiegi, ona postanowiła otwarcie powiedzieć o liftingu twarzy, któremu się poddała.
Podczas jednej z sesji pytań i odpowiedzi na Instagramie zdradziła, jak wygląda jej rekonwalescencja: „Minęły już trzy miesiące, a mnie dalej twarz ciągnie. Dalej mam obrzęki, dalej ona ewoluuje, trzeba ją masować”. Dodała też, że „to zabieg dla cierpliwych” i uprzedziła, że pełen efekt to kwestia kolejnych miesięcy.
Na zdjęciu, które opublikowała przy okazji, pokazała część twarzy, którą nadal odczuwa jako zdrętwiałą: „Tego kawałka wciąż nie czuję w stu procentach” – przyznała.
Kiedy sukces staje się problemem
Cała sytuacja wokół „365 dni” rodzi ważne pytanie: czy aktorzy mają prawo publicznie odcinać się od projektów, które pomogły im zaistnieć? Z jednej strony, artysta ma prawo do zmiany perspektywy i odczuwania dyskomfortu związanego z pewnymi treściami. Z drugiej – dla twórców, takich jak Blanka Lipińska, może to być odebrane jako brak lojalności.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: „Zamiast tupać nogą, odpuszczam. I wtedy wszystko się układa”
Sama autorka nie ukrywa rozczarowania. Dla niej ekranizacja była szansą na pokazanie swojej wizji – niekoniecznie idealnej, ale autentycznej. Czuje, że osoby, które miały szansę być częścią tego projektu, dziś próbują się od niego zdystansować ze względu na presję otoczenia czy krytykę.
Głos kobiet – różnorodny i pełen emocji
To, co dzieje się wokół „365 dni”, pokazuje również, jak bardzo zmieniają się społeczne oczekiwania wobec kobiet – zarówno tych, które tworzą, jak i tych, które odgrywają role. Krytyka filmu nie ogranicza się tylko do jego formy – dotyka także kwestii reprezentacji kobiet, przemocy w relacjach i stereotypów.
Być może właśnie dlatego niektóre aktorki czują potrzebę wyrażenia swojego zdania, nawet jeśli oznacza to wejście w konflikt z twórcami. A może – jak sugeruje Lipińska – chodzi bardziej o próbę odcięcia się od roli, która choć popularna, nie przynosi prestiżu.
Sukces i jego cena
Historia „365 dni” i konfliktów wokół niego to opowieść o współczesnym show-biznesie, o kobiecej niezależności i odpowiedzialności za własne wybory. To również przypomnienie, że droga do sukcesu nie zawsze jest jednoznaczna – a jego utrzymanie może wymagać więcej odwagi niż samo osiągnięcie szczytu.
Blanka Lipińska, niezależnie od kontrowersji, mówi głośno to, co myśli – i chyba właśnie za to ją jedni kochają, a inni krytykują. Ale jedno jest pewne: nie pozostawia nikogo obojętnym.