Zdarza się, że wszystko w twoim życiu wygląda w porządku, ale czujesz się dziwnie. Masz ucisk pod mostkiem, gule w gardle, napięcie karku, ból krzyża albo zaciśniętą szczękę. I nie wiesz, skąd to się bierze. Może szukasz odpowiedzi u lekarzy, może bierzesz suplementy, może chodzisz na fizjoterapię. Ale ciało, choć chwilowo się uspokaja, ciągle wraca z tym samym sygnałem: coś boli. I nie chodzi tylko o fizyczność.
Ciało jest archiwum. Przechowuje to, co umysł wypiera
Nie każda emocja, którą przeżyłyśmy, miała przestrzeń, by zostać wyrażona. Czasem nie było na to czasu. Czasem nie miałyśmy odwagi. Czasem nie było komu o tym powiedzieć. I wtedy emocje osiadają w ciele – jak kurz, którego nikt nie sprzątnął. Smutek chowa się w klatce piersiowej, złość w barkach, wstyd w brzuchu, lęk w gardle. Nasze ciało to mapa, a ból – punkt orientacyjny.
Przemilczane emocje nie znikają. Zmieniają formę
Znasz to uczucie, gdy czujesz „gulę” w gardle, choć nie jesteś chora? To często niewypowiedziane słowa, których nie odważyłaś się powiedzieć. Zaciśnięta szczęka? Nieraz to efekt codziennego „zaciskania zębów”, by przetrwać, by nie okazać słabości. Problemy żołądkowe? Może nie chodzi o dietę, a o coś, co „nie chce ci przejść”. To nie metafory. To realne objawy psychofizyczne.
Dlaczego kobiety częściej doświadczają emocji przez ciało?
Bo jesteśmy uczone tłumienia, nie wyrażania. „Nie przesadzaj”, „nie dramatyzuj”, „weź się w garść” – słyszałyśmy to od dziecka. Niewiele z nas mogło płakać bez wstydu, złościć się bez ocen, bać się bez ironii otoczenia. Więc nauczyłyśmy się milczeć. I to milczenie miało swoją cenę – zapłaciło ciało.
Jakie emocje najczęściej zamrażamy w ciele?
– Złość, bo „ładna dziewczynka się nie złości”
– Lęk, bo „nic się przecież nie stało”
– Smutek, bo „inni mają gorzej”
– Wstyd, bo „sama jesteś sobie winna”
– Wstręt, bo „nie wypada o tym mówić”
I te wszystkie uczucia zostają, tylko w innej formie – jako napięcie, ból, bezsenność, tiki, tiki nerwowe, napięcia mięśniowe, problemy z trawieniem, bóle głowy.
Jak rozmawiać z własnym ciałem?
Po pierwsze – przestań z nim walczyć. Ono nie jest twoim wrogiem. Jest twoim sprzymierzeńcem, który mówi ci: „Tu coś było za dużo”, „Tu cię ktoś zranił”, „Tutaj coś utknęło”. Czasem warto zrobić takie rzeczy:
– położyć dłoń na miejscu, które boli i zapytać siebie: „Co tu się wydarzyło?”
– pisać dziennik emocji i obserwować, jak ciało reaguje na różne dni
– pójść na terapię, gdzie w bezpiecznych warunkach będzie przestrzeń na wszystko, co było „za trudne”
– nauczyć się oddechu – nie tego z jogi na Instagramie, ale prawdziwego, głębokiego, który cię ugruntowuje
– pozwolić sobie płakać, krzyczeć, ruszać się – bo emocje muszą znaleźć kanał wyjścia
Ciało nie zdradza. Ono mówi prawdę
Nie słuchałaś siebie, ale twoje ciało słuchało cię cały czas. I teraz przypomina o tym, co kiedyś musiałaś przemilczeć. Ale dobra wiadomość jest taka: ciało potrafi się uzdrawiać. Jeśli dasz mu uwagę, jeśli przestaniesz je traktować jak problem, a zaczniesz jak przyjaciela – ono się odwdzięczy. Nie od razu. Ale dzień po dniu.
Możesz zacząć już dziś. Nie musisz wszystkiego rozumieć. Wystarczy, że usiądziesz w ciszy i zapytasz: „Co we mnie boli naprawdę?”