Wiele kobiet zna ten stan, choć rzadko o nim mówią głośno. Siedzą przy wspólnym stole, dzielą mieszkanie, może nawet łóżko. A jednak w sercu czują pustkę, której nic nie wypełnia. Samotność we dwoje – to najtrudniejszy rodzaj samotności. Taki, który boli bardziej niż bycie faktycznie samą.
Dlaczego czujemy się samotne będąc w związku?
Kiedy zaczynamy relację, wszystko wydaje się świeże, ekscytujące, pełne zrozumienia. Z czasem jednak codzienność zaczyna przesłaniać emocje. Pojawiają się obowiązki, stres, zmęczenie. Rozmowy stają się krótsze, bardziej techniczne. „Co na obiad?”, „O której wrócisz?”, „Zapłaciłeś rachunki?” – i nagle orientujemy się, że już dawno nie rozmawiałyśmy naprawdę.
Brak obecności emocjonalnej
Największym pragnieniem wielu kobiet nie jest idealny partner, luksusowe wakacje czy bajkowy ślub. To uczucie bycia widzianą. Usłyszaną. Zrozumianą bez tłumaczeń. Gdy mężczyzna jest fizycznie obok, ale psychicznie i emocjonalnie daleko – zaczynamy się wycofywać. Na początku cicho, dyskretnie. Później coraz bardziej – aż któregoś dnia czujemy się jak współlokatorki, nie partnerki.
Milczenie, które krzyczy
Nie zawsze kłótnia oznacza koniec. Czasem to cisza zabija związek. Kiedy nie pytamy już: „co u ciebie?”, kiedy nie mamy potrzeby dzielenia się dniem, bo wiemy, że i tak nie będzie reakcji. Milczenie między dwojgiem ludzi potrafi być głośniejsze niż jakakolwiek kłótnia. Kobieta, która czuje, że jej emocje są ignorowane, że nie ma przestrzeni na jej potrzeby, zaczyna zamykać się w sobie. A potem… odchodzi. Czasem fizycznie. Czasem tylko w myślach.
Związek to nie obecność, to zaangażowanie
Nie wystarczy być. Trzeba być obecnym. Autentycznie. Zaangażowanie to nie tylko wspólne zakupy czy planowanie wakacji. To umiejętność zatrzymania się na chwilę i spojrzenia w oczy tej drugiej osoby z pytaniem: „Jak się czujesz?”. To chęć rozmowy wtedy, kiedy druga strona płacze w łazience. To czułość w codziennych gestach. I świadomość, że miłość nie pielęgnowana – obumiera.
Dlaczego nie odchodzimy?
Często kobiety zostają w takich związkach latami. Bo przecież „nie bije”, „utrzymuje rodzinę”, „czasem się stara”. Bo boimy się samotności bardziej niż bycia samotną w duecie. Bo mamy dzieci, kredyt, wspólne zdjęcia. Ale czy to wystarcza, żeby nie zniknąć samej sobie? Czy to powód, by dzień po dniu gasić w sobie światło?
Czy da się to naprawić?
Czasem tak. Ale tylko wtedy, gdy obie strony tego chcą. Gdy jest gotowość na szczerą rozmowę – nie o tym, co kto zrobił źle, ale o tym, co boli. Gdy partner nie reaguje agresją ani ironią, ale pyta: „Co mogę zrobić, żeby było ci lepiej?”. Gdy jesteśmy gotowi na przebudowę, nie tylko na remont powierzchni.
Nie bój się pytać siebie: czy ja w tym jestem szczęśliwa?
To pytanie jest trudne. Ale konieczne. Bo życie jest jedno. Bo miłość to nie tylko przyzwyczajenie, ale realna obecność. Jeśli jej brakuje – masz prawo zawalczyć. O rozmowę. O terapię. O siebie. I jeśli trzeba – o nowe życie. Z kimś innym. Lub sama. Bo samotność w samotności boli mniej niż ta, którą czujesz codziennie obok kogoś.
Nie zapominaj
Nie jesteś wymagająca. Jesteś człowiekiem. Potrzebującym bliskości, czułości, obecności. Zasługujesz na rozmowy, które karmią duszę. Na spojrzenia, które mówią więcej niż tysiąc słów. Na relację, która nie zamienia się w pusty układ. I masz prawo powiedzieć: „To nie wystarcza”. Bo jesteś ważna. I twoje emocje są ważne. I twoja samotność też.