Zawsze zwracałam uwagę na pielęgnację twarzy – kremy, maseczki, masaże. Ale szyja? Przyznam szczerze – zaniedbywałam ją. I to właśnie ona zaczęła jako pierwsza zdradzać mój wiek. Cienka skóra, utrata jędrności, delikatne zmarszczki… W lustrze coraz częściej widziałam nie to, co czułam w środku.
Zaczęłam więc szukać rozwiązania. Chciałam czegoś skutecznego, ale bez przesady – nie interesowały mnie nienaturalne efekty czy inwazyjne zabiegi. Marzyłam o czymś, co przywróci mojej szyi młodość w subtelny sposób. I wtedy trafiłam na metodę biostymulacji kwasem polimlekowym – a konkretnie na klinikę medycyny estetycznej FabSkin, gdzie zdecydowałam się na ten zabieg.
Kwas polimlekowy – co to takiego?
Dla mnie najważniejsze było to, że nie jest to typowy „wypełniacz”. Kwas polimlekowy nie wypełnia zmarszczek w dosłownym sensie. On pobudza moją własną skórę do pracy – stymuluje produkcję kolagenu, który z wiekiem naturalnie zanika. To tak, jakby skóra dostawała impuls: „hej, czas się obudzić i odbudować!”.
Ta substancja jest bezpieczna, wykorzystywana od lat w medycynie. Działa powoli, ale bardzo skutecznie – co dla mnie, jako osoby ceniącej naturalność, było ogromnym plusem.

Przebieg zabiegu w FabSkin
Cały zabieg przeprowadził lekarz – mężczyzna, co mnie początkowo zaskoczyło, bo spodziewałam się kobiety. Ale już po kilku minutach rozmowy poczułam się całkowicie zaopiekowana i w dobrych rękach. Profesjonalizm, spokój i dokładne wyjaśnienie każdego etapu zabiegu dały mi pełne poczucie bezpieczeństwa.
Procedura trwała około 40 minut. Skóra została dokładnie oczyszczona i zdezynfekowana, a następnie preparat został podany cienką igłą. Po wszystkim miałam lekkie zaczerwienienie i niewielki obrzęk, ale spokojnie mogłam wrócić do swoich obowiązków.
Najważniejsze jednak było to, co usłyszałam na koniec: masaż! Przez 5 dni, 5 minut, 5 razy dziennie. Brzmi jak sporo, ale szybko weszło mi to w nawyk. I wiem, że to właśnie ten masaż pomógł mojej skórze idealnie rozprowadzić preparat i osiągnąć najlepszy efekt.
Co zauważyłam po kilku tygodniach?
Zaczęło się bardzo subtelnie. Skóra szyi zrobiła się bardziej jędrna, gładsza. Zmarszczki, które wcześniej były bardzo widoczne – zwłaszcza te poziome, tzw. „naszyjnik Wenus” – zaczęły się wygładzać. Kontur szyi stał się wyraźniejszy.
Najpiękniejsze było to, że znajomi mówili: „świetnie wyglądasz!”, ale nikt nie podejrzewał, że zrobiłam zabieg. Efekt był naprawdę naturalny – dokładnie taki, jakiego szukałam.

Czy warto?
Zdecydowanie tak. To nie jest zabieg tylko dla osób z zaawansowanymi oznakami starzenia. Ja zrobiłam go profilaktycznie, bo czułam, że moja skóra potrzebuje wsparcia. Ale jeśli ktoś już widzi wiotkość, fałdki, utratę jędrności – tym bardziej warto się tym zainteresować.
Zabieg działa długo – efekt utrzymuje się nawet do dwóch lat. A ja wiem, że wrócę do FabSkin po kolejną dawkę tej naturalnej stymulacji, bo moja szyja nigdy wcześniej nie wyglądała tak dobrze.
Moje podsumowanie
Jeśli jesteś jak ja – dbasz o twarz, ale szyję traktujesz po macoszemu – przemyśl to. Szyja zasługuje na troskę. Biostymulacja kwasem polimlekowym w klinice FabSkin to sposób, by zadbać o nią w zgodzie z naturą i bez efektu przesady.
To była najlepsza decyzja dla mnie – nie tylko jako kobiety, ale po prostu jako osoby, która chce czuć się dobrze ze sobą. I z czystym sumieniem mogę powiedzieć: polecam każdej z nas.

