Bycie kobietą bez dzieci wciąż wywołuje pytania. Te zadawane wprost i te ukryte w spojrzeniach. „Kiedy się zdecydujesz?”, „Jeszcze masz czas!”, „Nie boisz się, że kiedyś pożałujesz?”. Dla wielu kobiet to temat drażliwy nie dlatego, że same nie są pewne swojej decyzji. Ale dlatego, że cały świat wydaje się nie rozumieć, że można żyć inaczej – i być w tym szczęśliwą.
Nie mam dzieci. I nie chcę ich mieć. Nie czuję takiej potrzeby. Nie budzę się z tęsknotą za czyjąś małą rączką. Nie wyobrażam sobie siebie jako matki. I nie, to nie trauma z dzieciństwa. Nie egoizm. Nie lęk. To po prostu świadomość siebie.
Matka – obowiązkowy scenariusz?
Społecznie wciąż funkcjonuje narracja, że kobiecość spełnia się w macierzyństwie. Że to naturalna droga. Że to sens istnienia. Że jeśli nie masz dziecka, to znaczy, że coś poszło nie tak. Że jesteś nieszczęśliwa, chora albo niedojrzała.
Ale czy naprawdę każda kobieta musi być matką, żeby poczuć, że jej życie ma wartość? Czy każda kobieta, która nie zdecydowała się na dziecko, zasługuje na współczucie, ocenę, diagnozę?
Kiedy mężczyzna mówi, że nie chce dzieci – kiwa się głową. Kiedy kobieta to powie – zapada cisza. Albo padają pytania: „A co na to twój partner?”, „Twoje ciało ci podziękuje?”, „A kto ci poda szklankę wody na starość?”.
Radość bez dzieci
Niektóre kobiety wiedziały od zawsze, że nie chcą być mamami. Inne dochodziły do tego powoli. Jeszcze inne próbowały, ale życie potoczyło się inaczej – i dziś czują, że to była dobra droga. Wszystkie łączy jedno: życie bez dzieci nie jest dla nich pustką. Jest wyborem.
Mają czas. Mają energię. Mają przestrzeń dla siebie, dla partnera, dla podróży, marzeń, rozwoju. Ich życie nie kręci się wokół pieluch, szkół, planów lekcji. I nie czują z tego powodu braku. Bo nie każdy sens musi być związany z rodzicielstwem.
Czy nie żałujesz?
To pytanie zadaje się kobietom bez dzieci bardzo często. „Jeszcze nie teraz, ale przyjdzie taki moment, że będziesz żałować”. Ale przecież nikt nie zadaje pytania matkom: „A co jeśli kiedyś pożałujesz, że zdecydowałaś się na dziecko?”.
Bo tamta droga jest społecznie bezpieczna. Akceptowana. Przewidywalna. A kobieta bez dzieci to dla wielu wciąż zagadka. Jakby brak macierzyństwa był defektem, a nie jednym z wielu możliwych scenariuszy.
Tymczasem wiele kobiet bez dzieci czuje radość, spełnienie, spokój. I nie potrzebuje tłumaczyć się z tej decyzji. Ani przed rodziną. Ani przed społeczeństwem. Ani przed sobą.
Dziecko to nie obowiązek
Macierzyństwo powinno być wyborem. Świadomym. Przemyślanym. Opierającym się na chęci, nie na presji. Tymczasem wiele kobiet decyduje się na dzieci z lęku. Z obowiązku. Z powodu wieku. Bo „tak trzeba”. Bo „on chce”. Bo „rodzina czeka”.
A potem pojawia się złość, przemęczenie, frustracja. Bo życie zmienia się całkowicie. Bo dziecko to nie tylko uśmiech niemowlaka – to lata odpowiedzialności, ograniczeń, nieprzespanych nocy. To wybór, który trzeba podjąć z pełną świadomością. A nie z przymusu.
I właśnie dlatego kobiety, które czują, że nie chcą dzieci, zasługują na szacunek – bo nie dają się wtłoczyć w ramy. Bo nie krzywdzą dziecka, którego nie pragną. Bo są uczciwe wobec siebie i innych.
„A może jeszcze zmienisz zdanie?”
Może. A może nie. Ale to nie ma znaczenia. Bo życie to nie jest plan, który trzeba wykonać perfekcyjnie. To droga, w której decyzje zmieniają się z czasem. Ale na dziś – czuję się dobrze. Kompletna. Spójna.
I nie potrzebuję zapewnień, że „wszystko przede mną”. Nie jestem „w oczekiwaniu na dziecko”. Jestem w pełni obecna tu, gdzie jestem. Bez planów na ciążę. Bez ciśnienia na spełnienie jakiegoś społecznego ideału.
Macierzyństwo to nie jedyna forma miłości
Kobiety bez dzieci kochają. Czasem partnera. Czasem siebie. Czasem swoje zwierzęta, swoje pasje, swoje przyjaciółki. Kochają świat. Kochają naturę. Kochają po swojemu. Bez potrzeby stawania się mamą, żeby ta miłość była „prawdziwa”.
To mit, że największe uczucia zarezerwowane są dla macierzyństwa. Miłość może być głęboka, transformująca, ofiarna – także poza rodzicielstwem.
Nie chcę się tłumaczyć
Nie chcę odpowiadać na pytania o dzieci przy wigilijnym stole. Nie chcę słuchać: „Jeszcze ci się zmieni”. Nie chcę, żeby moja kobiecość była oceniana przez pryzmat płodności. Nie jestem mniej wartościowa, bo nie mam dziecka. I nie będę więcej tego udowadniać.
Każda kobieta zasługuje na prawo do swojej drogi. Do swojego „tak” albo „nie”. Bez potrzeby uzasadniania go komukolwiek. Bo to nie brak. To wybór.