To miał być zwykły dzień. Galeria handlowa, szybka kawa i drobne zakupy. Nic nadzwyczajnego. Zająłem miejsce w jednej z popularnych kawiarni, zamówiłem latte i próbowałem zebrać myśli. Chwila spokoju, ot, codzienność. Ale wtedy weszły one – trzy bardzo młode dziewczyny. I wszystko, co uważałem za “normalne”, przez chwilę stanęło pod znakiem zapytania.
Stroje, które krzyczą ciszej niż powinny
Nie chcę nikogo oceniać. Nie jestem człowiekiem, który zagląda innym w ubrania, ale tym razem nie dało się nie zauważyć. Dziewczyny miały może czternaście, maksymalnie piętnaście lat. Ich stroje bardziej pasowały do nocnego klubu niż do centrum handlowego w środku dnia. Bardzo krótkie spódniczki, prześwitujące bluzki, brak biustonoszy – wszystko to razem tworzyło obraz, który uderzał swoją intensywnością. Gdyby nie ich dziecięce twarze, można by pomyśleć, że to dorosłe kobiety. Ale przecież nie były.
Nie chcę się zagłębiać w szczegóły. To nie jest tekst o ich wyglądzie, lecz o uczuciach, które mi towarzyszyły. A te były bardzo mieszane – od zaskoczenia, przez niepokój, aż po zwykły ludzki strach. Bo sam jestem ojcem. Mam córkę. Za chwilę będzie nastolatką. I kiedy zobaczyłem te dziewczyny, zrozumiałem, że świat, w którym dorasta moje dziecko, zmienił się bardziej niż bym chciał.
Gdzie w tym wszystkim są granice?
Pytanie, które mnie dręczy od tamtej chwili, brzmi: gdzie są rodzice tych dziewczyn? Czy wiedzą, jak ich córki się ubierają? A jeśli wiedzą – czy akceptują to, czy po prostu nie mają już wpływu? Czy chodzi o brak kontroli, czy może o przyzwolenie na coś, co jeszcze niedawno byłoby nie do pomyślenia?
Zdaję sobie sprawę, że moda się zmienia. Styl ubierania młodzieży też. Ale gdzieś po drodze powinna istnieć granica – ta, która oddziela ekspresję od nadmiernej seksualizacji. Nie chodzi o to, by narzucać młodym dziewczynom zakazy, ale o to, by chronić je przed konsekwencjami, których często jeszcze nie rozumieją.
Niewinność, która znika zbyt szybko
Patrzyłem na te dziewczyny i widziałem nie tylko ich stroje, ale coś znacznie bardziej niepokojącego – brak świadomości tego, jak są odbierane. Nie twierdzę, że miały złe intencje. Wręcz przeciwnie – zapewne chciały wyglądać atrakcyjnie, modnie, może dorośle. Ale świat nie zawsze odbiera to tak, jakbyśmy chcieli. A niektóre spojrzenia mogą ranić bardziej, niż się wydaje. Nie chciałbym, żeby moja córka była wystawiona na to, co widziałem w oczach niektórych mężczyzn, którzy również patrzyli w ich stronę.
Jaka odpowiedzialność spoczywa na nas, rodzicach?
Jako ojciec czuję ogromną potrzebę rozmowy. Z innymi rodzicami, z nauczycielami, z psychologami. Bo problem nie leży tylko w miniówce czy koszulce. Problemem jest samotność młodych ludzi, brak granic, a czasem także brak uwagi dorosłych. Jeśli dziewczyna ubiera się w sposób wyzywający, warto się zastanowić: czego jej brakuje? Akceptacji? Poczucia wartości? Miłości?
To nie powinien być temat tabu. Powinniśmy jako dorośli mieć odwagę mówić: “Nie, to nie jest w porządku”. Nie z pozycji krytyki, ale z poziomu troski. Bo jeśli nie my, to kto? Media społecznościowe? Koledzy z TikToka?
Moja córka, mój lęk, mój głos
Wiem, że nie zatrzymam świata. Wiem też, że moja córka nie zawsze będzie się ubierać tak, jakbym chciał. Ale chcę, żeby wiedziała, dlaczego pewne rzeczy są ważne. Chcę, żeby rozumiała, że jej ciało to nie przedmiot do ekspozycji, lecz wartość, którą trzeba pielęgnować. Że nie musi wyglądać jak ktoś z Instagrama, żeby zasługiwać na miłość i uwagę.
Mam nadzieję, że ten tekst będzie dla kogoś impulsem do rozmowy. Do spojrzenia głębiej. Do zadania sobie pytań, które bolą, ale są potrzebne. Bo każda z tych dziewczyn ma gdzieś ojca. Może nieobecnego. Może bezsilnego. A może takiego, który wciąż wierzy, że wychowanie to nie tylko obowiązek, ale największa odpowiedzialność, jaką daje życie.