W ostatnich tygodniach postanowiłem celowo zalogować się na jedną z platform internetowych, gdzie kobiety – i mężczyźni – oferują swoje usługi towarzyskie w zamian za pieniądze. Chciałem zrozumieć, co naprawdę kryje się za tym światem, który w mediach społecznościowych wygląda jak bajka. Piękne kobiety, egzotyczne podróże, drogie ciuchy, modne lokale. Tylko nieliczni zastanawiają się, jak to wszystko zostało zdobyte. Ja chciałem wiedzieć. I to, co odkryłem, mną wstrząsnęło.
(zdjęcia zostały zredagowane z powodów prawnych)

„4 godziny – 1600 zł. Możesz robić, co chcesz”
Nie musiałem szukać długo. Po założeniu konta wiadomości zaczęły spływać same. Kobiety pisały bez ogródek: co oferują, ile kosztują, w jakich godzinach są dostępne. Część miała opisy jak z katalogu usług – konkretnie, rzeczowo, z rozpisanym cennikiem. Niektóre od razu przechodziły do rzeczy. Jedna z nich napisała: „4 godziny – 1600 zł. Możesz robić, co chcesz”. Pomyślałem – „naprawdę wszystko?” i postanowiłem sprawdzić. Zapytałem o rzeczy, które przeciętnego człowieka powinny zszokować. Czy pozwoli na seks analny bez zabezpieczenia? Czy zgodzi się, żebym ją filmował? Czy pozwoli, bym ją związał i używał akcesoriów BDSM? „Nie ma problemu, dopłacasz 500 zł i wszystko robimy” – odpisała bez cienia zawahania.
Inna dziewczyna, 21-letnia, napisała, że może przyjść z koleżanką – również 21-letnią. „2000 zł za noc, jesteśmy Twoje. Możemy we dwie zrobić Ci wszystko” – napisała. Zapytałem: „Nawet jeśli chcę was obu naraz, ostro, brutalnie?”. Odpisała: „Tak, podoba nam się ostro. Byleś nie był agresywny fizycznie. Ale jeśli chodzi o seks, to wszystko wchodzi w grę. Trójkąt, oral bez zabezpieczenia, anal, nagrania, a nawet seks pod prysznicem i w kuchni – wszystko dla Twojej przyjemności. To nasza praca, nie oceniamy”.
Poprosiłem o zdjęcia twarzy. Nie chciałem spotkać się z kimś, kogo znam tylko z ciała. I wtedy przyszły zdjęcia – piękne, młode dziewczyny. Idealnie umalowane, markowe ciuchy, w tle luksusowe wnętrza. Gdyby wrzuciły te zdjęcia na Instagram, z miejsca mogłyby zyskać tysiące obserwujących. Ale to nie były influencerki. To były dziewczyny, które oferowały swoje ciała każdemu, kto zapłaci.

I wtedy mnie uderzyło – przecież to właśnie te twarze oglądamy w mediach społecznościowych. I często nawet nie zdajemy sobie sprawy, że za ich luksusowym życiem kryje się prostytucja. Kobiety, które oferują nie tylko seks, ale również coś o wiele bardziej cennego – swoją psychikę. Bo można oddać ciało, ale jeśli robisz to regularnie, dla pieniędzy, z ludźmi, których nie znasz, coś w Tobie pęka. Niewidocznie. Po cichu. Ale pęka.
„Jestem do tego przyzwyczajona”
Jedna z rozmów, którą zapamiętałem najmocniej, wyglądała jak z filmu. Dziewczyna napisała, że oferuje „pakiet dominacji” – to było w jej cenniku. Zapytałem, co to znaczy. Odpisała, że „możesz mnie upokarzać, pluć, mówić mi, że jestem nic nie warta, a ja to wszystko przyjmę i zrobię z uśmiechem, jeśli zapłacisz 2500 zł za wieczór”. Zaproponowałem scenariusz, który był skrajnie poniżający – kazanie jej chodzić nago po mieszkaniu na czworakach i prosić o każdy gest. Nie odmówiła. Napisała tylko: „Jestem do tego przyzwyczajona. To nie pierwszy raz. Po wszystkim idę do łazienki, patrzę na siebie w lustrze i zapominam”.
Inna – bardzo młoda – napisała, że może „zagrać rolę dziewicy”, że „lubi być udawaną ofiarą”. Zapytałem, czy naprawdę to ją nie rusza. Odpisała: „Nie myślę o tym. Płacą mi za emocje. Nie za moją historię. Muszę tylko odgrywać rolę. A potem wracam do siebie i znowu jestem normalną dziewczyną”.
Normalną?
Zaczynam się zastanawiać, co dziś znaczy „normalność”. Czy normalne jest to, że młoda kobieta jest gotowa na wszystko, jeśli odpowiednio się zapłaci? Czy normalne jest, że na Instagramie pokazuje nowe paznokcie, nowy telefon, nowe buty – ale nie pokazuje, że kupiła je za pieniądze z seksu? Czy normalne jest, że inni jej zazdroszczą, nie wiedząc, co ją to kosztowało?

Dziewczyny, które spotkałem na tej platformie, nie były „patologią”. To były zadbane, inteligentne, często wykształcone kobiety. Wiedziały, jak wyglądać, jak mówić, jak się zachować. Ale za tym wszystkim kryła się ogromna samotność i pęknięcia, które trudno będzie kiedyś naprawić.
Ten świat jest iluzją. Iluzją luksusu, który można mieć natychmiast, bez pracy, bez wysiłku. Ale prawda jest taka, że te kobiety sprzedają siebie – codziennie, po trochu, kawałek po kawałku. I nie wiem, czy którakolwiek z nich po kilku latach będzie potrafiła spojrzeć w lustro i powiedzieć: „To było tego warte”. Bo to, co dziś wygląda jak sukces, może jutro być tylko bolesnym wspomnieniem. A obserwujący ich życie w internecie nigdy nie dowiedzą się, jaka była prawdziwa cena tej idealnej bajki.

Ciche, samotne i bolesne
I tu dochodzę do najważniejszej rzeczy: co z odbiorcami tych obrazków w mediach społecznościowych?
Młode dziewczyny patrzą na te same kobiety, które ja widziałem na tej platformie. Widzą je na Instagramie, podziwiają, lajkują, zazdroszczą. I próbują je naśladować. Ale nie wiedzą, że ten luksus nie pochodzi z talentu, pracy czy pasji. Często pochodzi z nocy spędzonych w hotelach z obcymi mężczyznami. Z kompromisów, które zżerają duszę. Z decyzji, które są ciche, samotne i bolesne.
To, co widzimy w internecie, to często tylko filtr. Dosłownie i w przenośni. Nikt nie pokazuje traumy. Nikt nie wrzuca relacji z momentu, gdy wraca o 4 rano i nie może spojrzeć sobie w oczy. Nikt nie mówi, że za tymi zdjęciami kryje się historia sprzedanego ciała i zgubionej duszy.
Dlatego, zanim po raz kolejny klikniesz „obserwuj” na profilu dziewczyny, która żyje „jak marzenie”, zastanów się, jaka może być prawdziwa cena tego marzenia. I nie mówię tego z pogardą ani oceną. Mówię z bólem. Bo wiem, że w tym wszystkim nie chodzi tylko o pieniądze. Chodzi o zagubienie. O to, że dziś młodzi ludzie częściej wybierają drogę na skróty, nie zastanawiając się, co zostawiają po drodze.
Nie jestem moralizatorem. Nie jestem też bez winy. Ale jedno wiem na pewno – to, co zobaczyłem, nie da mi spokoju. Bo za tym wszystkim stoją konkretne osoby, młode kobiety, które – choć wyglądają jak boginie sukcesu – często są najbardziej samotnymi i zagubionymi ludźmi na świecie.
