Connect with us

mGaska.pl

Sztuka i Rozrywka

„Surfer”: najdziwniejszy film roku, który zostaje w głowie na długo

Reklama

Promowane firmy

Zobacz wszystkie

Kiedy po raz pierwszy usiadłam do seansu „Surfera”, nie spodziewałam się, że tak często będę zadawać sobie pytanie: „Co ja właściwie oglądam?”. Najnowszy projekt reżysera Lorcana Finnegana, z wyrazistymi zdjęciami autorstwa Radosława Ładczuka i Nicolasem Cage’em w roli głównej, to doświadczenie filmowe, które trudno porównać z czymkolwiek innym. Produkcja została zaprezentowana w Cannes i przyjęta tam z entuzjazmem – publiczność nagrodziła ją sześciominutową owacją na stojąco. Ale czy ten zachwyt jest w pełni uzasadniony?

Opowieść o ojcu, który szuka kontaktu z synem

Fabuła krąży wokół postaci mężczyzny, który bezimiennie wraca do miejsc swojego dzieciństwa – jego celem jest spędzenie czasu z dorastającym synem. Zabiera chłopca na plażę, którą zna jeszcze z młodości, licząc, że wspólna pasja do surfingu zbliży ich do siebie. Ojciec starannie planuje każdy moment: od gestów po słowa, chcąc zamienić ten dzień w emocjonalne wspomnienie.

Dla niego ta chwila ma ogromne znaczenie, czego jednak nie podziela chłopak – jego obojętność i lekkie znudzenie kontrastują z ojcowską ekscytacją. Kulminacją dnia ma być ujawnienie niespodzianki: bohater kupił stary rodzinny dom, który widać najlepiej z wody. Tam planuje przekazać synowi radosną nowinę. Wszystko jednak przybiera nieoczekiwany obrót.

Zakaz wejścia do wody i narastający konflikt

Na przeszkodzie idealnemu planowi staje społeczność lokalnych surferów. Miejscowi, widząc nowoprzybyłych, nie kryją swojej niechęci – oznajmiają, że plaża jest zarezerwowana wyłącznie dla nich, a turyści nie są mile widziani. Główny bohater, mimo jasnego sprzeciwu, nie daje za wygraną. Początkowo beztroski wyjazd zamienia się w emocjonalne starcie, z elementami absurdu i niepokoju.

Zdeterminowany ojciec pozostaje na pobliskim parkingu, gdzie spotyka bezdomnego starca – i właśnie od tego momentu granica między rzeczywistością a halucynacją zaczyna się zacierać. Losy obu postaci zaczynają się przecinać w sposób niepokojący i trudny do jednoznacznego zinterpretowania.

Kolejna mistrzowska kreacja Nicolasa Cage’a

To, co bezsprzecznie przyciąga uwagę, to aktorska forma Nicolasa Cage’a. Aktor, który jeszcze kilka lat temu funkcjonował głównie jako obiekt żartów i memów, przeżywa prawdziwy renesans. W „Surferze” udowadnia, że potrafi poprowadzić film niemal w pojedynkę, balansując między groteską a autentycznym dramatem.

Na ekranie obserwujemy bohatera, który początkowo wydaje się być zaledwie ekscentryczny, może nawet śmieszny. Jednak z każdą kolejną sceną jego postać odkrywa przed widzami coraz bardziej złożone emocje i dramaty. Cage z łatwością przechodzi od gniewu, przez zagubienie, aż po emocjonalny rozpad. Jego gra aktorska uwiarygadnia nawet najbardziej surrealistyczne momenty filmu.

Operator, który maluje obraz duszną kamerą

Drugim filarem tej produkcji są zdjęcia autorstwa Radka Ładczuka. Jego wizja filmowa dodaje „Surferowi” niezwykle intensywnego klimatu. Obraz staje się wręcz fizycznie odczuwalny – kolorystyka, rozmycia, zbliżenia – wszystko to tworzy atmosferę, która przypomina sen, a miejscami koszmar. Duszny, przytłaczający ton zdjęć doskonale współgra z coraz bardziej schizofreniczną narracją.

Wizualnie „Surfer” nie pozostawia obojętnym. Oglądając ten film, czujemy znużenie i dezorientację, które są celowym zabiegiem – dokładnie tak mają czuć się bohaterowie i widzowie. Ładczuk nie tylko rejestruje wydarzenia, on je emocjonalnie modeluje.

Reżyseria pełna ambicji, ale z niedosytem

Lorcana Finnegana z pewnością cechuje odwaga i nietuzinkowe podejście do formy. Jednak mimo wielu interesujących tropów, „Surfer” pozostawia wrażenie niedopowiedzenia. Reżyser ewidentnie inspirował się kinem klasy B, surrealizmem i thrillerami psychologicznymi, lecz zabrakło mu determinacji, by w pełni zanurzyć się w te światy.

Narracja miejscami zwodzi i myli tropy, lecz ostatecznie nie oferuje wystarczająco mocnego finału. Produkcja nie wykorzystuje w pełni potencjału swoich inspiracji. Końcówka okazuje się zaskakująco konwencjonalna w kontraście do reszty filmu, co budzi pewien niedosyt.

Wiele tematów, jeden film – za dużo jak na jeden scenariusz

„Surfer” podejmuje wiele zagadnień – od konfliktu między jednostką a społecznością, przez ojcowską tęsknotę za więzią z dzieckiem, aż po pytania o granice zdrowego rozsądku i toksyczną męskość. To jednocześnie dramat rodzinny, thriller psychologiczny i satyra społeczna, a może nawet czarna komedia.

Problem polega na tym, że przy tej mnogości tematów brakuje spójnej narracji, która byłaby w stanie poprowadzić widza przez wszystkie warstwy tej historii. Scenariusz momentami traci tempo i koncentruje się zbyt mocno na pojedynczych wątkach, pozostawiając inne niedopowiedziane.

Podsumowanie: czy warto obejrzeć „Surfera”?

Mimo pewnych niedociągnięć i fabularnych zawirowań, „Surfer” zasługuje na uwagę. To film, który zdecydowanie wyróżnia się na tle tegorocznych premier. Jego siłą jest nieprzewidywalność, aktorska maestria Cage’a oraz hipnotyzująca strona wizualna.

Nie jest to propozycja dla każdego. Widzowie oczekujący klasycznej opowieści mogą poczuć się zdezorientowani, a nawet sfrustrowani. Ale ci, którzy szukają w kinie emocjonalnych eksperymentów i nieoczywistych interpretacji, będą usatysfakcjonowani. To seans, który zmusza do myślenia, analizowania i ponownego przeżywania każdej sceny.

„Surfer” to kino, które stawia pytania, ale niekoniecznie udziela odpowiedzi. I być może właśnie w tym tkwi jego siła.

Dziękujemy, że przeczytałaś/łeś nasz artykuł do końca. Możesz przejść na stronę główną, wejść na naszą stronę na Facebooku, zasubskrybować nas na Instagramie lub posłuchać na Spotify i YouTube. A spragnionych emocji zapraszamy na mNewsy.pl.
Będzie nam niezmiernie miło gdy podzielisz się naszym artykułem ze znajomymi, umieszczając go u siebie na Facebooku lub Instagramie.

Reklama

Aktualne oferty pracy

Zobacz wszystkie
Poznań
5000-7000 PLN
full-time
Zobacz więcej
Białystok - centrum
4500-6000 PLN
full-time
Zobacz więcej
Warszawa
5000-7000 PLN
full-time
Zobacz więcej

Mam na imię Karolina ale śmiało możecie pisać do mnie Karola :) Na stronie mgaska.pl jestem odpowiedzialna za dział kontaktu z czytelniczkami i czytelnikami. Odpowiadam na wasze maile i jestem odpowiedzialna za dział "listy do m".


Reklama

Więcej w Sztuka i Rozrywka

×