Connect with us

mGaska.pl

Rodzina

Magdalena Czaja: Rana matczyna – kiedy relacja z matką boli

Reklama

Promowane firmy

Zobacz wszystkie

To nie jest tekst przeciwko matkom. To tekst o miłości, która czasem powoduje cierpienie. O braku, którego nie da się do końca nazwać, ale który czuje się w ciele, w relacjach, w trudnościach z wyznaczaniem granic. To opowieść o córkach, które nie zaznały od matek emocjonalnego ciepła, akceptacji, obecności. I które przez to – latami, a czasem przez całe życie – niosą w sobie niewidzialną ranę. Ranę matczyną.

Rana matczyna nie musi wyglądać jak przemoc czy jawne odrzucenie. Czasem matka była obecna fizycznie – gotowała obiady, chodziła na wywiadówki, przypominała o szaliku zimą. Ale nie była obecna emocjonalnie. Nie słuchała. Nie zauważała. Nie potrafiła być lustrem dla emocji dziecka, nie mówiła: „Widzę cię. Czuję, co czujesz. Jesteś dla mnie ważna.”

W takim domu dorasta się z uczuciem pustki. A potem – już jako dorosła kobieta – trudno jest zaufać innym. Trudno uwierzyć, że można być kochaną dokładnie taką, jaką się jest. Trudno pozwolić sobie na sukces, na radość, na niezależność. Bo gdzieś z tyłu głowy siedzi cichy lęk: „A co, jeśli moja siła/niezależność/sukces sprawi, że matka mnie odrzuci?”

To jest właśnie dramat rany matczynej. Córka często czuje, że ma tylko dwie opcje: może pozostać słaba, nieporadna, zależna – i wtedy mama ją kocha i akceptuje. Albo może wybrać siebie, swoją drogę, swoją prawdę – i narazić się na złość, chłód, milczenie czy nawet odrzucenie. Niektóre kobiety przez lata nie mówią swoim matkom o sukcesach, awansach, spełnionych marzeniach, bo wiedzą, że zamiast uznania spotka je krytyka. Albo gorzej – cisza. Jakby ich radość była obrazą dla tej, która nie mogła, nie potrafiła, nie miała odwagi.

Wiele kobiet z raną matczyną doświadczało również sytuacji, w których matka stawała po stronie oprawcy – byłego męża, agresywnego partnera, rodziny, „bo przecież w naszej rodzinie się nie rozwodzi”. Wiele z nich słyszało przez lata: „Beze mnie sobie nie poradzisz.” A potem… w to uwierzyły. I nie poradziły sobie – nie dlatego, że nie potrafią, ale dlatego, że podświadomie chciały uczynić matkę ważną. Bo jeśli matka w dzieciństwie nie dostała uznania, nie poczuła się ważna – to córka często przejmuje ten brak. I rezygnuje z własnej siły, żeby matka mogła czuć się potrzebna.

Ale nie jesteśmy zobowiązane do tego, by nosić w sobie nie swoje rany. Nie musimy powielać wzorców, które przez pokolenia przekazywane były z matki na córkę, z córki na kolejną kobietę. Bo rana matczyna jest dziedziczna – nie genetycznie, ale energetycznie. Jest sumą niespełnionych marzeń, stłumionych emocji, niewypowiedzianych żalów i przekonań, które kobiety w patriarchalnym świecie przyjmowały jako prawdę o sobie.

Kiedy więc stajemy przed lustrem i widzimy w sobie tę kobietę, która już nie chce dłużej milczeć, która czuje, że coś ją boli, że coś ją trzyma – to właśnie wtedy zaczyna się uzdrawianie.

To nie wymaga konfrontacji z matką. Nie trzeba pisać jej listu ani wyrzucać wszystkiego w złości. Czasem najważniejsze, co możemy zrobić, to szczerze zapytać siebie: Jak wygląda moja relacja z mamą? Czy czuję się przy niej swobodnie, czy raczej kurczę się w środku? Czy muszę udawać, grać, umniejszać siebie? Czy boję się być sobą przy własnej matce?

Samo zadanie tych pytań może być przełomem. A jeśli przyjdzie odpowiedź, która boli – to znak, że właśnie dotykasz tej rany, która domaga się ukojenia.

Z tą raną można pracować. Można ją opatrzyć czułością, wybaczeniem, nowym spojrzeniem. I tutaj trzeba to powiedzieć jasno: wybaczenie jest nie tylko kluczowe, ale konieczne. Nie dla matki.

Bo pamiętaj, że wybaczamy dla siebie!

A kiedy wybaczamy – naprawdę, głęboko, z poziomu serca – wtedy przestajemy nosić w sobie ciężar, który nie jest nasz.

I choć wybaczenie może brzmieć jak abstrakcja, właśnie Metoda Tippinga daje konkretne narzędzia, które pozwalają na przebudowanie tej relacji – nawet jeśli matka już nie żyje, nawet jeśli kontakt jest urwany, nawet jeśli w sercu wciąż jest gniew. Ta metoda nie wymaga, żebyśmy udawali, że było dobrze. Nie wymaga także powrotu do matki, jeśli wybrałyśmy bycie w odległości (ile z nas wyjechało zagranicę, aby uciec od tej relacji?).

Metoda Tippinga zaprasza do spojrzenia na historię z nowej perspektywy – takiej, w której odnajdujemy znaczenie, uczymy się o sobie, uwalniamy i odzyskujemy siebie.

W moim doświadczeniu nie ma bardziej transformującego podejścia do rany matczynej niż Metoda Tippinga, którą możesz znać jako Radykalne Wybaczanie. To właśnie dzięki tej metodzie możliwe staje się to, co wcześniej wydawało się nie do uniesienia – pokochanie siebie bezwarunkowo, nawet jeśli nie doświadczyło się tej miłości od najbliższej osoby.

I może dopiero wtedy możemy spojrzeć na nasze matki z prawdziwym współczuciem – widząc nie potwory, ale zranione kobiety, które robiły tyle, ile potrafiły. Ale my możemy więcej. Bo mamy świadomość. Narzędzia. Siebie.

I możemy tę historię zakończyć – właśnie na nas.

Jeśli ten temat Cię porusza – sprawdź koniecznie nasz podcast na YouTube: Instytut Metody Tippinga, Odcinek 116: „Nie mogę być silna, bo matka przestanie mnie kochać. O toksycznym uwikłaniu córek.”

Dziękujemy, że przeczytałaś/łeś nasz artykuł do końca. Możesz przejść na stronę główną, wejść na naszą stronę na Facebooku, zasubskrybować nas na Instagramie lub posłuchać na Spotify i YouTube. A spragnionych emocji zapraszamy na mNewsy.pl.
Będzie nam niezmiernie miło gdy podzielisz się naszym artykułem ze znajomymi, umieszczając go u siebie na Facebooku lub Instagramie.

Reklama

Aktualne oferty pracy

Zobacz wszystkie
Poznań
5000-7000 PLN
full-time
Zobacz więcej
Kraków
5000-7000 PLN
part-time
Zobacz więcej
Warszawa
5000-7000 PLN
full-time
Zobacz więcej

Magdalena Czaja - szefowa Instytutu Metody Tippinga, prowadząca podcast "Radykalne Wybaczanie", autorka metody Lovefiting pomagającą parom budować związki pełne miłości.


Reklama

Więcej w Rodzina

×