Connect with us

mGaska.pl

mGaska.pl

Rodzina

Podział majątku po rozstaniu z partnerem – jak zadbać o swoje prawa i spokój?

Reklama

Promowane firmy

Zobacz wszystkie

Rozstanie z partnerem to moment, który wywraca życie do góry nogami. Emocje buzują, pytania się mnożą, a gdy w grę wchodzi wspólny majątek – mieszkanie, oszczędności, remont, na który wydałaś/wydałeś swoje ciężko zarobione pieniądze – robi się jeszcze trudniej. „Co mi się należy?”, „Jak to podzielić?”, „Czy zostanę z niczym?” – te myśli krążą po głowie niejednej z nas (i niejednego z nich). W Polsce prawo nie ułatwia życia parom żyjącym w konkubinacie, ale to nie znaczy, że jesteś bezradna/bezradny. Możesz zadbać o swoje interesy – wystarczy wiedzieć, jak. W tym artykule znajdziesz wszystko, co musisz zrozumieć, by przejść przez ten proces z podniesioną głową i spokojem w sercu.

Czym jest konkubinat i dlaczego to ważne?

Zacznijmy od podstaw, bo nie każda z nas (i nie każdy z nich) zdaje sobie sprawę, jak to wygląda od strony prawnej. Konkubinat to nieformalny związek dwóch osób, które żyją razem, dzielą codzienność – rachunki, wychowanie dzieci, wspólne plany – ale nie powiedziały sobie „tak” ani w urzędzie, ani przed ołtarzem. W polskim prawie nie ma czegoś takiego jak „oficjalny konkubinat”. To oznacza, że nie macie wspólności majątkowej, jak w małżeństwie, ani jasnych zasad podziału majątku po rozstaniu. Wszystko, co kupiliście, należy do tej osoby, na którą jest zapisane lub która za to zapłaciła.

Wyobraź sobie: mieszkacie razem kilka lat. On kupuje mieszkanie, ale Ty wkładasz swoje oszczędności w remont – nowe okna, piękna kuchnia, może nawet taras, o którym zawsze marzyłaś/marzyłeś. Odkładacie razem pieniądze na przyszłość, dzielicie się kosztami życia. A potem związek się kończy. On mówi: „Mieszkanie jest moje, więc do widzenia”. Ty stajesz i myślisz: „Zaraz, a co z moimi pieniędzmi? Moim wkładem?”. To klasyczna sytuacja, z którą zmaga się wiele osób. Dlatego warto znać swoje prawa i możliwości.

Majątek w konkubinacie – wspólny czy osobisty?

W małżeństwie sprawa jest prosta: po rozwodzie dzielicie majątek zgromadzony razem, zwykle po połowie (chyba że umowa mówi inaczej). W konkubinacie? Nic z tego. Tu nie ma automatycznego „wspólnego majątku”. Prawo jasno mówi: każdy zostaje z tym, co formalnie należy do niego. Jeśli mieszkanie jest na partnera, zostaje u niego. Jeśli samochód jest na Ciebie, jest Twój. Ale co z tym, co budowaliście razem? Co z Twoimi pieniędzmi włożonymi w jego własność – remont, spłatę kredytu, wspólne oszczędności?

To właśnie tu zaczynają się komplikacje. Na przykład: przez 5 lat odkładaliście pieniądze na wspólne konto, ale konto jest zapisane na niego. Albo: dołożyłaś się do remontu jego domu – nowe podłogi, meble, sprzęt – a po rozstaniu słyszysz, że to „jego i tylko jego”. W takich sytuacjach masz dwie drogi: spróbować się dogadać albo skierować sprawę do sądu. Z mojego doświadczenia wynika, że negocjacje to zawsze lepszy wybór – szybszy, tańszy i mniej stresujący. Ale o tym opowiem za chwilę.

Pewna para przez lata inwestowała w dom należący tylko do niego. Ona wyłożyła kilkadziesiąt tysięcy złotych na remont – dach, okna, łazienka. Po rozstaniu on uznał, że jej wkład to „drobiazg” i nie zamierza nic oddać. Na szczęście udało się usiąść do rozmów i po kilku spotkaniach zgodził się zwrócić jej połowę tej kwoty. To pokazuje, że warto walczyć o swoje, ale najlepiej z głową.

Gdy dogadanie się nie wychodzi – droga sądowa

Czasem negocjacje nie są możliwe. Partner upiera się, że wszystko należy do niego, odmawia rozmowy albo wręcz twierdzi, że „nic Ci się nie należy”. Co wtedy? Pozostaje sąd. W takich sprawach sąd nie stosuje zasad podziału majątku jak przy rozwodzie – nie ma tu prostego „pół na pół”. Zamiast tego sędzia analizuje, kto co wniósł do związku. Liczy się wkład finansowy (np. pieniądze na remont) i niematerialny (np. praca w domu, która wspierała drugą stronę).

Na przykład: jeśli płaciłaś za remont jego mieszkania – masz rachunki, przelewy, dowody – sąd może uznać, że należy Ci się rekompensata. Ale uwaga: droga sądowa to nie bajka. Sprawy ciągną się miesiącami, a czasem latami. Koszty rosną – prawnicy, opłaty sądowe, Twój czas i nerwy. Do tego dochodzą emocje: świadkowie opowiadają o Waszym życiu, czasem wychodzą na jaw rzeczy, o których wolałabyś/wolałbyś zapomnieć.

Pewna para walczyła o mieszkanie kupione na spółkę. Każde z nich miało swoje racje, ale dogadanie się nie wyszło. Sprawa trafiła do sądu i trwała ponad dwa lata. Ostatecznie on musiał spłacić jej połowę wartości, ale oboje przyznali potem, że ten czas i stres nie były tego warte. Dlatego zawsze powtarzam: sąd to ostateczność. Jeśli możesz, spróbuj inaczej.

Twoje prawa – rozliczenie nakładów i bezpodstawne wzbogacenie

W konkubinacie nie jesteś bez szans, nawet jeśli coś należy tylko do partnera. Możesz starać się o tzw. rozliczenie nakładów. Co to oznacza? Jeśli włożyłaś/włożyłeś pieniądze w jego majątek – remont, spłatę kredytu, zakup sprzętów – masz prawo powiedzieć: „Hej, ja też tu coś dałam/dałem!”. To samo działa w drugą stronę.

Na przykład: przez kilka lat odkładaliście pieniądze na wspólne konto. Po rozstaniu on zabiera wszystko, bo konto jest na niego. Ale jeśli masz dowody – przelewy, rachunki, wiadomości – możesz walczyć o swoją część. W prawie istnieje też pojęcie „bezpodstawnego wzbogacenia”. Jeśli partner zatrzymuje coś, co powstało dzięki Twojemu wkładowi, sąd może uznać, że musi Ci to zwrócić – w naturze lub w gotówce.

Pewna kobieta pomogła partnerowi wyremontować mieszkanie: nowe podłogi, sprzęt AGD, meble na wymiar. Wydała na to kilkanaście tysięcy złotych. Po rozstaniu on uznał, że to jego mieszkanie, więc jej wkład się nie liczy. Dzięki dowodom – fakturom i zdjęciom – udało się ustalić, że należy jej się zwrot części kosztów. To pokazuje, że warto zbierać dokumenty i znać swoje prawa.

Zniesienie współwłasności – gdy macie coś razem

A co, jeśli kupiliście coś razem? Na przykład mieszkanie, samochód albo działkę – na spółkę, po połowie? W takim przypadku możecie skorzystać z przepisów o zniesieniu współwłasności. To sposób na formalne podzielenie tego, co należy do Was obojga. Możecie się dogadać: jedno spłaca drugie i zabiera całość, albo sprzedajecie rzecz i dzielicie pieniądze. Jeśli zgody nie ma, znów decyduje sąd.

Pewna para miała mieszkanie zapisane na oboje. Po rozstaniu on chciał je zatrzymać, ale ona domagała się swojej części. Po negocjacjach zgodził się ją spłacić – dostała połowę wartości i mogła ruszyć dalej. Bez sądu, bez wielomiesięcznej walki. Ale bywa i tak, że sprawa trafia na wokandę – wtedy sąd ustala, jak podzielić majątek, biorąc pod uwagę Wasze udziały i wkład.

Jak się zabezpieczyć na przyszłość?

Najlepiej pomyśleć o tym zawczasu. Wiem, że w szczęśliwym związku nikt nie chce rozmawiać o rozstaniu – to brzmi jak psucie romantyzmu. Ale umowa cywilnoprawna to coś, co może Cię uchronić przed stresem w przyszłości. Możecie spisać, co jest wspólne, co należy do kogo i jak podzielicie majątek, jeśli coś pójdzie nie tak. To jak polisa ubezpieczeniowa – nie chcesz jej używać, ale dobrze ją mieć.

Pewna para na początku związku ustaliła, że mieszkanie kupują razem, ale każde ma swoje udziały zapisane w umowie. Gdy się rozstali, nie było sporu – każde wzięło swoją część i poszło w swoją stronę. Inny przykład: kobieta i jej partner zapisali, że oszczędności na wspólnym koncie dzielą po równo w razie rozpadu związku. Gdy doszło do rozstania, nie musieli się kłócić – wszystko było jasne.

Nie musisz od razu biec do notariusza. Czasem wystarczy prosta umowa spisana razem, podpisana przez obie strony. Ale jeśli w grę wchodzą większe rzeczy – jak nieruchomość – lepiej skonsultować się z prawnikiem, żeby wszystko było zgodne z prawem.

Negocjacje – dlaczego to się opłaca?

Zanim ruszysz do sądu, spróbuj się dogadać. Negocjacje to tańsza, szybsza i mniej stresująca opcja. Możesz usiąść z partnerem – sama/sam lub z pomocą prawnika – i ustalić, co komu się należy. W większości przypadków udaje się znaleźć rozwiązanie, które zadowala obie strony.

Na przykład: para miała wspólne oszczędności i mieszkanie. Po rozstaniu on chciał zatrzymać wszystko, ale po dwóch spotkaniach zgodził się oddać jej połowę oszczędności i spłacić część wartości mieszkania. To zajęło kilka tygodni, a nie lata. Inna historia: kobieta i jej były dzielili samochód i sprzęt domowy. Po krótkiej rozmowie ustalili, że ona zabiera auto, a on resztę – oboje byli zadowoleni.

Negocjacje nie zawsze są łatwe – emocje mogą brać górę. Ale z chłodną głową (i czasem wsparciem specjalisty) można zaoszczędzić sobie wiele nerwów. W sądzie nikt nie wygra w pełni – obie strony tracą czas i energię.

Emocje a prawo – jak to się łączy?

Rozstanie to nie tylko kwestie prawne, ale i emocjonalne. Wiem, że walcząc o swoje, możesz czuć złość, smutek, czasem bezsilność. Dlatego tak ważne jest, by podejść do tego z głową. Prawo daje Ci narzędzia – rozliczenie nakładów, zniesienie współwłasności, ochrona przed bezpodstawnym wzbogaceniem – ale to Ty decydujesz, jak je wykorzystać.

Pewna kobieta po rozstaniu chciała odzyskać pieniądze włożone w remont mieszkania partnera. Była wściekła, czuła się wykorzystana. Ale zamiast od razu iść do sądu, spróbowała rozmowy. Po jednym spotkaniu on zgodził się oddać jej część kwoty. Powiedziała potem: „To nie tylko o pieniądze chodziło. Chciałam poczuć, że moje wysiłki coś znaczą”. I to jest sedno – podział majątku to też zamknięcie pewnego etapu.

Praktyczne wskazówki – co robić krok po kroku?
  1. Zbierz dowody – rachunki, przelewy, wiadomości, zdjęcia. Wszystko, co pokazuje Twój wkład w majątek partnera lub wspólne rzeczy.
  2. Spróbuj rozmawiać – zaproponuj negocjacje. Może wystarczy jedno spotkanie, by się dogadać.
  3. Skonsultuj się z prawnikiem – jeśli sprawa się komplikuje, specjalista pomoże Ci ocenić sytuację i wybrać najlepszą drogę.
  4. Zabezpiecz się na przyszłość – jeśli zaczynasz nowy związek, pomyśl o umowie regulującej kwestie majątkowe.
 Twoje prawa, Twój spokój

Podział majątku po rozstaniu w konkubinacie nie jest prosty ani automatyczny. Nie ma tu zasad jak w małżeństwie, ale to nie znaczy, że jesteś bezradna/bezradny. Możesz walczyć o swoje – przez negocjacje, rozliczenie nakładów, zniesienie współwłasności czy w sądzie. Klucz to znać swoje prawa i działać z głową. A jeśli czujesz się zagubiona/zagubiony, nie bój się prosić o pomoc – prawnik to ktoś, kto przeprowadzi Cię przez ten labirynt.

Rozstanie to trudny czas, ale też szansa, by zadbać o siebie. Nie daj się zepchnąć na margines – Twoje wysiłki, Twoje pieniądze, Twój spokój są warte, by o nie zawalczyć.

Autorka: Karolina Kowalska, radca prawny, Kowalska Legal

Dziękujemy, że przeczytałaś/łeś nasz artykuł do końca. Możesz przejść na stronę główną, wejść na naszą stronę na Facebooku, zasubskrybować nas na Instagramie lub posłuchać na Spotify i YouTube. A spragnionych emocji zapraszamy na mNewsy.pl.

Reklama

Aktualne oferty pracy

Zobacz wszystkie
Warszawa
5000-7000 PLN
full-time
Zobacz więcej
Kraków
5000-7000 PLN
part-time
Zobacz więcej
Poznań
5000-7000 PLN
full-time
Zobacz więcej

Radca prawny i mediator, wspierająca przedsiębiorców i zwykłych ludzi w prawie gospodarczym, rodzinnym, AI oraz biznesie beauty, startupów i e-commerce, z pasją wyciągająca z tarapatów i budująca Twój sukces.


Reklama

Więcej w Rodzina

×