Od najmłodszych lat słyszymy, że „powinnaś się tak nie garbić”, „to nieładnie siedzieć z nogą na nogę”, „dziewczynki tak nie robią”. Potem przychodzi czas dojrzewania i nagle ciało staje się tematem rozmów – zbyt szybko rośnie, zbyt wolno, za chude, za pulchne, za bardzo „coś”. I przez kolejne lata to się nie zmienia. Każda zmarszczka, każdy rozstęp, każde 5 kg więcej – stają się sprawą publiczną.
Ciała kobiet są komentowane bez zaproszenia
Ktoś pozwala sobie powiedzieć: „schudłaś – wyglądasz świetnie!”. Albo: „ciąża ci służy!”. Albo, co gorsza: „coś się z tobą stało, jesteś jakaś zmęczona”. Jakby nasze ciała były wspólną własnością. Jakbyśmy istniały po to, by spełniać estetyczne oczekiwania otoczenia. Jakby nasze odbicie w lustrze było ważniejsze niż to, jak się w sobie czujemy.
To nie jest normalne, że tak bardzo boimy się plaży
Ile razy miałaś ochotę zrezygnować z wakacyjnego wyjazdu, bo „nie masz figury na strój kąpielowy”? Ile razy latem nosiłaś długie spodnie, bo „uda są za grube”? Ile razy odmawiałaś zdjęcia, bo „źle wyglądasz”? Zbyt wiele. To nie wina twojego ciała. To wina świata, który nauczył cię, że twoje ciało musi zasługiwać na widoczność.
Twoje ciało nie musi się nikomu podobać – wystarczy, że jest twoje
Masz prawo wyglądać tak, jak chcesz. Bez pytania nikogo o zgodę. Masz prawo się starzeć. Masz prawo mieć brzuch po dziecku. Masz prawo mieć cellulit, blizny, pieprzyki, łysinkę, cienie pod oczami. Masz prawo nie mieć siły, by ćwiczyć. Masz prawo nie chcieć udowadniać, że „mimo wszystko” jesteś sexy. Nie jesteś „mimo wszystko”. Jesteś sobą. I to wystarczy.
Nie musisz siebie kochać. Wystarczy, że przestaniesz siebie nienawidzić
Kulturowy przekaz każe nam dziś „kochać swoje ciało”. Ale jeśli całe życie uczyłaś się go nie lubić, to trudno od razu rzucić się w zachwyt. Zacznij od neutralności. Od przestania siebie wyzywać w głowie. Od zrezygnowania z diet, które karzą. Od patrzenia na siebie z czułością, a nie z krytyką. Od ubrania się tak, by to tobie było dobrze – nie innym.
Twoje ciało nie jest twoją wartością. Ale jest twoim domem
To ciało, które nosiło cię przez wszystkie trudne dni. Które podnosiło się z łóżka, gdy nie miało siły. Które tuliło dzieci. Które przetrwało lęki, choroby, złamane serce. Które czuło zachwyt, taniec, orgazm, radość. To nie jest tylko skóra i mięśnie. To twoja historia. Twoje doświadczenie. Twoja siła.
Odzyskanie ciała to akt buntu i miłości jednocześnie
Za każdym razem, gdy wybierasz ubranie, które naprawdę lubisz – a nie to, co „wyszczupla” – robisz coś rewolucyjnego. Gdy jesz bez wyrzutów sumienia. Gdy robisz zdjęcie bez filtra. Gdy mówisz: „mam dość oceniania siebie”. To nie są drobiazgi. To kamienie milowe. To powroty do siebie.
Nie jesteś do podziwiania. Jesteś do czucia, do bycia, do życia
Twoje ciało nie musi spełniać oczekiwań nikogo poza tobą. Możesz tańczyć, śmiać się, kochać, odpoczywać – bez oglądania się na „czy wyglądam dobrze?”. Wyglądasz jak ty. A to najlepsze, co możesz wyglądać.