Jeszcze kilkanaście lat temu wydawało mi się, że trzydziestka to wiek, w którym ludzie mają już „poukładane” życie. Wydawało mi się, że to czas stabilizacji, zakładania rodzin, planowania przyszłości. Tymczasem rzeczywistość jest zupełnie inna. Związki trzydziestolatków przypominają czasem pole minowe – pełne niedojrzałości, wygórowanych oczekiwań i strachu przed odpowiedzialnością.
Z jednej strony kobiety, które czekają na rycerza na białym koniu i uważają, że ich partner powinien spełniać wszystkie zachcianki. Z drugiej mężczyźni, którzy nadal mieszkają z mamą, a słowo „zaangażowanie” brzmi dla nich jak wyrok. W efekcie coraz więcej singli narzeka, że nie ma z kim budować normalnej, partnerskiej relacji. Co poszło nie tak?
Księżniczki, czyli kobiety z listą wymagań
Stereotyp „księżniczki” to nie tylko wymysł internetowych forów. To rzeczywistość, z którą wielu mężczyzn rzeczywiście się spotyka. Nie chodzi o to, że kobiety mają wysokie oczekiwania – to dobrze, że wiedzą, czego chcą. Problem pojawia się wtedy, gdy ta lista oczekiwań jest długa jak rolka papieru toaletowego, a w zamian nie oferują nic poza samym faktem istnienia.

Wymagania? Wysoki, dobrze zarabiający, wysportowany, romantyczny, ale nie za bardzo, pewny siebie, ale nie dominujący, gotowy na związek, ale nie narzucający się. Musi umieć gotować, być lojalny, ale jednocześnie nie może „za bardzo kochać”, bo to już podejrzane.
I najważniejsze – nie może mieszkać z mamą, ale jednocześnie powinien mieć na tyle wysokie zarobki, żeby mógł w pojedynkę kupić mieszkanie. Brzmi jak bajka? Dla wielu kobiet to standardowe oczekiwania.
A co, jeśli facet nie spełnia tych kryteriów? Wtedy często pada słynne „mam swoje standardy” lub „lepiej być samą niż w złym związku”. I oczywiście to prawda – ale może warto zastanowić się, czy przypadkiem te standardy nie są nierealne?
Maminsynkowie, czyli mężczyźni bez odpowiedzialności
Z drugiej strony mamy mężczyzn, którzy w wieku 30+ nadal nie potrafią oderwać się od rodzinnego gniazda. Nie chodzi nawet o to, że mieszkają z rodzicami – czasem sytuacja finansowa rzeczywiście nie pozwala na szybkie usamodzielnienie się. Problem pojawia się wtedy, gdy nie chcą wziąć odpowiedzialności za swoje życie i związek.
Często można spotkać mężczyzn, którzy oczekują od kobiety, że ta będzie „drugą mamą” – ugotuje, posprząta, zadba o emocjonalne wsparcie i jeszcze nie będzie mieć żadnych wymagań. Jakiekolwiek rozmowy o planowaniu przyszłości kończą się słynnym „nie chcę się spieszyć” albo „zobaczymy, jak się potoczy”.
Dla wielu z nich priorytetem jest wygoda. Relacja nie może wymagać wysiłku, poświęcenia, kompromisów. Związek ma być „na luzie”, bez stresu, najlepiej bez zobowiązań.
I tu rodzi się pytanie – skoro kobiety nie chcą „ciągnąć” związku na własnych barkach, a mężczyźni nie chcą wziąć za niego odpowiedzialności, to jak ma to wszystko funkcjonować?

Czy wina leży po obu stronach?
Oczywiście nie można generalizować – są trzydziestolatkowie, którzy potrafią budować zdrowe związki. Są kobiety, które nie traktują partnera jak sponsora, i mężczyźni, którzy nie uciekają od odpowiedzialności. Problem w tym, że takich osób jest coraz mniej.
Żyjemy w czasach, w których egoizm i wygoda często wygrywają z chęcią budowania trwałych relacji. Wiele osób nie chce się angażować, bo to wymaga pracy, kompromisów i gotowości do poświęceń. Łatwiej jest włączyć aplikację randkową i mieć nieograniczony wybór potencjalnych partnerów niż faktycznie pracować nad jedną relacją.
Kultura „instant” sprawia, że ludzie chcą mieć wszystko „tu i teraz”. Jeśli związek nie jest idealny od pierwszej randki, to po co tracić czas? Jeśli pojawiają się pierwsze trudności, lepiej zrezygnować i szukać dalej.
Czy jest jeszcze nadzieja na normalne związki?
Mimo wszystko wierzę, że wciąż są ludzie, którzy potrafią budować zdrowe relacje. Kluczem jest świadomość, że nikt nie jest idealny i że prawdziwa miłość wymaga wysiłku.
Jeśli kobiety przestaną traktować partnerów jak dostarczycieli wygodnego życia, a mężczyźni zrozumieją, że nie mogą wiecznie uciekać od odpowiedzialności, to może jeszcze uda się coś zmienić.
Związek to nie bajka, w której wszystko dzieje się samo. To dwie osoby, które świadomie wybierają siebie każdego dnia. I może zamiast narzekać, że „wszyscy są niedojrzali”, warto zastanowić się, co sami możemy zrobić, by zmienić ten trend?