Są takie etapy w życiu, w których przestajemy udawać, że wszystko układa się idealnie. Julia Wieniawa w rozmowie z Katarzyną Nosowską i Mikołajem Krajewskim po raz pierwszy tak otwarcie odsłoniła swoją emocjonalną historię. Jej słowa dotykają wielu z nas, kobiet, które zbyt często w związkach przyjmują rolę opiekunki, uzdrowicielki czy… emocjonalnej mamy.
Nie chodzi tu o dramatyzowanie. Chodzi o prawdę. O kobiecą potrzebę bliskości, która zderza się z niedojrzałością partnera.
Kiedy kochasz za dwoje
Julia wyznała, że jej relacje często przypominały nie partnerską więź, a związek osoby dorosłej z chłopcem, który jeszcze nie zdecydował się dorosnąć. Próbowała być wsparciem, rozumiejącą duszą, ale z czasem zorientowała się, że to, co brała za głęboką miłość, było w rzeczywistości próbą „naprawienia” drugiego człowieka.
Z własnego doświadczenia wiem, jak często my, kobiety, wchodzimy w rolę „ratowniczki”. Wydaje nam się, że jesteśmy w stanie uleczyć cudze traumy, że wystarczy cierpliwość, empatia i wystarczająco dużo miłości. A przecież żadna z nas nie przyszła na świat, żeby komuś zastępować psychoterapeutkę.
Piotrusie Panowie i ich mamy w spódnicach
Wieniawa nazwała wprost typ mężczyzn, których przyciągała: niedojrzali emocjonalnie, często pełni uroku, ale pozbawieni zdolności do zbudowania zdrowej relacji. I choć każdy człowiek ma swoje słabości, to partnerstwo wymaga równowagi – wzajemności. Nie da się zbudować szczęścia w duecie, gdy jedna strona stale dźwiga emocjonalny bagaż za dwoje.
Julia podkreśliła, że teraz przyszedł moment na refleksję i pracę nad sobą. Terapia to dla niej miejsce, gdzie uczy się rozpoznawać własne potrzeby. I nie, nie chodzi o gotowe odpowiedzi – tylko o to, by przestać zapominać o sobie, gdy wchodzi się w relację.
Związek dwojga artystów – emocjonalna ruletka?
Jednym z istotnych wątków poruszonych przez aktorkę była specyfika relacji z osobami z branży artystycznej. Wieniawa wyznała, że choć fascynuje ją artystyczna wrażliwość, to taka relacja potrafi być wyjątkowo trudna. Kiedy obie osoby są twórcze, ekspresyjne i żyją pod ciągłym napięciem zawodowym, łatwo o konflikt i rywalizację.
Aktorka nie owijała w bawełnę – przyznała, że jej sukces i obecność w mediach bywały powodem niepokoju u partnerów. Wymagało to od nich silnego poczucia własnej wartości i pewności siebie. Zamiast wspierać, pojawiały się wyrzuty i zazdrość. Zamiast współpracy – zderzenie ego.
Kobieta sukcesu a kryzys męskości
Na koniec Julia z goryczą, ale i pewnym spokojem, stwierdziła coś, co wiele kobiet czuje, choć rzadko mówi głośno – żyjemy w czasach kryzysu męskości. Mężczyźni, zamiast wzrastać obok silnych kobiet, często czują się przez nie zagrożeni. Ich pewność siebie jest krucha, a lęk przed byciem „mniej” niż partnerka paraliżuje zdolność do miłości.
Znam to. Sama doświadczyłam, jak sukces kobiety może stać się powodem milczącej złości i dystansu. Jak obecność i rozpoznawalność jednej osoby może ranić ego drugiej. Tymczasem prawdziwy partner nie rywalizuje – wspiera. Nie porównuje – współtworzy.
Wiara w przyszłość
Pomimo tych doświadczeń Julia nie traci wiary. Wierzy, że gdzieś czeka ktoś, kto nie będzie potrzebował jej jako przewodniczki, a partnerki. Choć dziś jest singielką, to z jej słów wybrzmiewa nadzieja. Może jeszcze nie wie, jakiego mężczyzny szuka – ale wie już, jakiego nie chce.
I to jest pierwszy krok do dojrzałej, partnerskiej miłości.
Dlaczego ten głos jest ważny
Wieniawa, jako kobieta młoda, popularna i świadoma, dzieli się nie tylko historią, ale i emocjami. Jej szczerość rezonuje z wieloma kobietami, które próbują zrozumieć, dlaczego wciąż trafiają na „Piotrusiów Panów”. Jej słowa pokazują, że sukces i uroda nie chronią przed rozczarowaniami. Że każda z nas, niezależnie od tego, jak wygląda nasze życie z zewnątrz, może potrzebować terapii, refleksji i odważnego „dość”.
To nie jest historia o rozliczaniu mężczyzn. To historia o kobiecie, która przestaje rezygnować z siebie, żeby dopasować się do czyichś braków. I o tym, że każda z nas ma prawo do równowagi, wsparcia i szczęścia, bez potrzeby ciągłego „ratowania”.