W czasach, gdy każdy dzień zaczyna się od przescrollowania social mediów, a każda minuta wolna to potencjalna szansa na porównanie się z kimś „lepszym”, bycie kobietą staje się sztuką przetrwania. Żyjemy w erze, w której oczekiwania wobec kobiet urosły do poziomu absurdu – mamy być nie tylko piękne, szczupłe, ale też przedsiębiorcze, matkami, partnerkami, specjalistkami od emocji, dietetykami, a nawet dekoratorkami wnętrz. Co więcej, wszystko to powinnyśmy robić z uśmiechem, bez zmęczenia i narzekania. Ale gdzie w tym wszystkim jesteśmy my same?
Obsesja idealności – kiedy kobieta staje się projektem
Idealna sylwetka. Idealna skóra. Idealna kuchnia. Idealne dzieci. Idealna organizacja pracy i życia. Współczesna kobieta bardzo często przestaje być człowiekiem, a staje się projektem do realizacji. Każde niepowodzenie, każde „odpuszczenie” sobie czegokolwiek, od razu wywołuje wewnętrzne poczucie winy. Bo przecież nie wolno być zmęczoną. Nie wypada mieć gorszego dnia. A płakać? Tylko w poduszkę, w tajemnicy, bo przecież jesteśmy silne, niezależne, świadome.
Wmawia się nam, że możemy mieć wszystko – tylko że nikt nie mówi, jak wielkim kosztem. Media społecznościowe wbijają do głowy, że jeśli czegoś nie osiągasz, to znaczy, że się nie starasz. Zmęczenie? Przesada. Lęk? Zmyślony. Stres? Niepotrzebny. W efekcie przestajemy słuchać swojego ciała i serca. Zastępujemy emocje checklistami.
Kultura „girlboss” – ratunek czy pułapka?
Jeszcze kilka lat temu termin „girlboss” wydawał się przełomem – dawał siłę, motywował, był formą wsparcia dla kobiet, które chciały coś osiągnąć. Ale dziś? Coraz częściej okazuje się, że „girlboss” to nowa wersja starego schematu: zajeżdżaj się w imię sukcesu. Tylko że teraz masz robić to z uśmiechem i błyskiem w oku, najlepiej w modnych ciuchach i z kieliszkiem prosecco w ręku.
Czy naprawdę o to walczyłyśmy? O nową etykietkę, która znów mówi nam, jak powinnyśmy żyć? Bycie ambitną i niezależną jest wspaniałe, ale nie może oznaczać całkowitego zatracenia siebie. Sukces nie powinien być celem nadrzędnym, jeśli po drodze gubimy własne wartości, zdrowie, relacje i spokój.
Perfekcja na pokaz, samotność za kulisami
To, co widać na zdjęciach i relacjach, rzadko oddaje prawdę. Za idealnie ustawionym kadrem często kryją się łzy, napięcia, presja i brak snu. Coraz więcej kobiet przyznaje, że nie daje rady, że życie „na pokaz” ich przerasta, że za zdjęciem z dzieckiem kryje się zmęczenie nieprzespaną nocą, a za uśmiechem na Instagramie – depresja, o której boją się mówić głośno.
Jednocześnie – każda z nas potrzebuje kontaktu, zrozumienia i obecności drugiego człowieka. Ale w dobie wiecznej prezentacji siebie, rzadko mamy odwagę powiedzieć: „Nie jestem dziś silna”, „Nie daję rady”, „Potrzebuję pomocy”. A przecież to właśnie te słowa wymagają najwięcej odwagi.
Kobieta też człowiek – przypomnienie, które boli
Być może największą ironią współczesności jest to, że musimy przypominać sobie, że mamy prawo być ludźmi. Że nie jesteśmy maszynami do ogarniania wszystkiego. Mamy prawo odpoczywać, popełniać błędy, być nieperfekcyjne. Mamy prawo być niepewne, smutne, zdezorientowane. Mamy prawo nie wiedzieć, czego chcemy – i nie musimy wszystkiego wiedzieć od razu.
To, że jesteśmy kobietami, nie oznacza, że zawsze musimy być „ogarnięte”. Przestańmy mierzyć własną wartość listą zadań wykonanych danego dnia. Zacznijmy słuchać siebie – tego, co naprawdę czujemy i czego potrzebujemy.
Nowe siostrzeństwo – nie rywalizacja, lecz wsparcie
Zamiast porównywać się do siebie, nauczmy się na nowo wspierać. Kobieta kobiecie siostrą, a nie konkurencją. Wspólne rozmowy, szczere wyznania, uważność na siebie nawzajem – to coś, co może nas uratować. W świecie, który pędzi i wymaga od nas zbyt wiele, potrzebujemy siebie nawzajem bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Twórzmy przestrzenie, gdzie można być sobą bez wstydu. Gdzie zmęczenie jest zrozumiane, gdzie nie musimy zasłaniać autentyczności filtrami. To może być rozmowa przy herbacie, wiadomość wysłana przyjaciółce, grupka kobiet, które spotykają się raz w tygodniu i mówią szczerze: „Nie jesteś sama”.
Twoje „nie muszę” jest Twoją siłą
Każda z nas ma prawo powiedzieć: „Nie muszę być idealna”. I to nie znaczy, że rezygnujesz z ambicji. To znaczy, że wybierasz siebie. Że Twoja wartość nie zależy od tego, ile dziś zrobiłaś, tylko od tego, że jesteś.
W świecie, który próbuje nas formatować, Twoje „nie muszę” może być najważniejszym krokiem w stronę wolności.